Autorem artykułu jest Karol Nowacki
Ileż to razy, patrząc na jakieś zdjęcie pokazujące jakiś niewielki przedmiot, zwierzę, czy roślinę w pełnym kadrze zastanawiałeś się jak autor to zrobił. Bo samemu próbując zrobić zdjęcia wychodzą one nieostre...
...lub też nie dają się wykonać w ogóle za przyczyną tego, że aparat próbuje wyostrzyć, a nie mogąc tego zrobić nie pozwala uwolnić migawki.
Jak w każdym wypadku do upragnionego celu można dojść na kilka różnych sposób. Pierwszym pomysłem który zapewne wpada do głowy jest ustawienie programu „macro” w Twoim aparacie. Przeważnie jest on oznaczany kwiatkiem (chyba tulipanem :). Dobra, program włączony celujemy w obiekt no i …
Robiąc to po raz pierwszy swoim aparatem, zapewne chwilę potrwa zanim znajdziesz taki punkt w którym jesteś w stanie wyostrzyć obraz a jednocześnie być jak najbliżej fotografowanego obiektu *.
Zawsze oczywiście możesz sobie pomóc zoomem i jest to jak najbardziej wskazane w tego typu fotografii, jest tylko jedno małe „ale”. Zapewne wiesz, co mam w tej chwili na myśli, jednak dla ścisłości napiszę. Używaj tylko zoomu optycznego.
Najmniejszą możliwą odległość od obiektu udało Ci się znaleźć, zoom ustawiony na maksa zdjęcie jest ostre. Jednak „mrówka” na Twoim zdjęciu zajmuje tylko np. 1/10 kadru, a nie tak jak wielokrotnie widziałeś w internecie, czy też gdziekolwiek indziej, że zajmuje cały kadr (lub się nawet w nim nie mieści).
Oczywiście jest możliwość abyś swoje zdjęcie przekadrował w podobny sposób używając do tego jakiegoś programu graficznego (Gimp, Photoshop etc), stosując jednak tą technikę, zdjęcie nie będzie przedstawiało bardzo drobnych elementów, bądź też będą one nie ostre w przypadku powiększania zdjęcia.
Cóż więc w tym przypadku zrobić. Oczywiście możliwości jest kilka. Ja skupię się na opisaniu kilka sposobów na wykonanie zdjęcie makro używając do tego lustrzanki cyfrowej.
Mając możliwość wymiany obiektywu, zapewne pierwszym pomysłem jaki przyjdzie do głowy będzie właśnie ten aby założyć obiektyw który został zaprojektowany do tego rodzaju zdjęć. Jest to jedno z prostszych rozwiązań i poniekąd najmniej kłopotliwych, jednak minusem tego rozwiązania jest cena obiektywu macro. Przeważnie ich ceny (tych obiektywów które dawały by zadowalające efekty) zaczynają się od kwot 1000 lub 1500 zł. Co w moim przypadku jest ceną zaporową jak na element zestawu foto, którego aż tak często nie będę wykorzystywał.
Co więc w takim wypadku zrobić, zapomnieć o ładnych makro ?
Na pewno nie, bo zawsze jest inna możliwa droga do osiągnięcia podobnego rezultatu.
Pokrótce chciałbym Wam przedstawić te możliwości, zainteresowanych odsyłam jednak do dogłębniejszego przestudiowania danej techniki i zapoznania się z jej wszystkimi zaletami oraz wadami.
Pierścienie pośrednie – elementy w formie tulejek montowane pomiędzy body aparatu a obiektyw. Najważniejszym zadaniem jakie realizują pierścienie jest oddalenie soczewek obiektywu od matrycy aparatu i uzyskanie w ten sposób efektu lunety. Większość (jeśli nawet nie wszystkie) oferowanych pierścieni to tak naprawdę zestaw kilku pierścieni o różnych długościach (np. 7, 14 i 28 mm). Można wykorzystać wszystkie pierścienie równocześnie, lub też każdy pierścień oddzielnie. Zasada ogólna jest taka, że im bardziej oddalimy soczewki obiektywu od matrycy, tym większe powiększenie uzyskamy. Tak więc proponowałbym używać kompletu pierścieni i dopiero w przypadku gdy fotografowany obiekt nie mieści się nam w kadrze – demontować poszczególne elementy.
Koszt takich pierścieni uzależniony jest od producenta naszego aparatu, przeważnie ceny wahają się od 200-500 zł. Oczywiście można znaleźć tańsze pierścienie za ok 50 zł, różnią się one tym od droższych, że nie przenoszą one z body do obiektywu automatyki i elektroniki która steruje parametrami obiektywu (ostrość, przysłona itp.).
Kolejną możliwością jest wykorzystanie tzn. „mieszków”. Ich zasada działania jest prawie, że identyczna do pierścieni pośrednich. Również są mocowane pomiędzy body a obiektyw, jednak zasadniczą różnicą między tymi dwoma rozwiązaniami jest to, że w pierścieniach mamy „skokowe” powiększenie, uzależnione od tego jakie pierścienie mamy zamontowane.
W mieszku natomiast mamy płynną regulacje odległości obiektywu względem aparatu, przez co nie montując ani nie demontując żadnych elementów mamy możliwość regulacji wielkości (powiększenia) fotografowanego przedmiotu.
Osobiście tej techniki jeszcze nie wykorzystywałem, tak więc dokładniejszych informacji nie jestem wstanie przedstawić, jednak ogólne zasady wykorzystania tej techniki wydaje mi się że udało mi się przedstawić.
Jeszcze kilka uwag na koniec dotyczących mieszków. Mają one większą możliwość oddalenia obiektywu niż pierścienie, niektóre mieszki mają wysów nawet do 30 cm !! Niestety nie mam zbyt wielu informacji jak to wygląda z przeniesieniem automatyki i elektroniki do obiektywu, ale z tego co mi wiadomo to nie przenoszą. Tak więc ostrość i przysłonę trzeba regulować ręcznie.
Ostatnim sposobem jaki chciałbym tu przedstawić jest wykorzystanie soczewek makro.
Soczewki te przypominają swoją budową lupę i podobnie też działają. Są one montowane na gwint filtra obiektywu (całkowicie inaczej aniżeli pierścienie i mieszki). Gwint ten znajduje się na zewnętrznej części obiektywu (który w tym przypadku jest zamontowany bezpośrednio do aparatu).
Cały montaż odbywa się poprzez wkręcenie danej soczewki podobnie jak i filtra. Na rynku można spotkać wiele zestawów soczewek o różnych wartościach szkła (np. 1,2,4,10 dioptrii).
Z wszystkich prezentowanych możliwości tą jest opcją najtańszą. Zestaw takich soczewek to wydatek rzędu 50-60 zł. Decydując się na zakup takich soczewek należy zwrócić uwagę na średnicę gwintu mocowania filtra (np. 52, 55 lub 58mm). Jest ona podana na samym obiektywie lub też na wewnętrznej stronie dekielka osłaniającego obiektyw.
Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się przybliżyć Tobie tematykę fotografii makro. Oczywiście zachęcam do samodzielnego poszukiwania informacji na temat makro, życząc przy okazji mega fotek :)
* - często na samym obiektywie jest podana minimalna odległość ostrzenia (np. 0,38m) tzn. najmniejszy odcinek między aparatem a fotografowanym elementem, tak aby zdjęcie było ostre. Mała uwaga, podana wartość jest mierzona nie od zewnętrznej soczewki obiektywu a od matrycy światłoczułej aparatu. W moim przypadku fotografowany obiekt może się najbliżej znaleźć ok. 20 cm od obiektywu. Na samym body aparatu jest zaznaczony punkt od którego się mierzy tą odległość (kółko z przecinającą ją linią biegnącą wzdłuż matrycy aparatu i wyświetlacza LCD).
---
karolen
fotokn.blogspot.com
Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl